czwartek, 11 sierpnia 2016

NS:Rozdział 27

Gdzieś w galaktyce, w wielkim statkiem w stronę ziemi leciał pewien książę.
O:Co? Mój klon został pokonany?
-Niestety tak panie, i to przez jakiegoś Sayanina.
O:To nie do pomyślenia, by jakaś żałosna małpa mogła mnie pokonać. Zresztą to był klon i nie posiadał pełnej moc .
-Panie.
O:Ile nam zajmie dotarcie do ziemi?
-Jeszcze jakieś dwa lata.
O:Zróbcie co się da by tam dotrzeć szybciej, zrozumiano?
-Tak jest.
O:Kres w którym jego życie zniknie, jest już w zasięgu ręki.
W czasie kiedy prawdziwy książę Orin zbliżał się do ziemi, Ikari wciąż leżał nie przytomny w szpitalu. W końcu po kilku tygodniach  po raz pierwszy od dłuższego czasu otworzył swoje oczy.
I:Co się stało? Pięknie znowu szpital.
Po chwili do sali weszli Goku,Gohan,Pan,Trunks i Goten.
SG:Yo, widzę że się w końcu obudziłeś.
I:Goku-san.
Pan:Nic ci nie jest?
I:Nie nic, poza paroma zadrapaniami (dodał żartobliwie )
Pan:Idiota.
I:Co się stało z Orinem, nie za bardzo pamiętam ostatnią część walki?
SG:Więc tak, użyłeś 10-krotnego Kaio-kena  i nie źle poobijałeś, lecz nie byłeś go w stanie dłużej utrzymać niż 5 minut. Kiedy ten cały Orin miał cie załatwić, ja zresztą cie ocalaliśmy, reszta odwróciła jego uwagę, Goten ciebie zabrał, a ja załatwiłem go moją Kamehamehą.
I:Rozumiem, tylko obawiam się że on nadal żyje.
Te słowa wszystkich zaniepokoiły i wprowadziły w szok.
SG:Co?
Goh:To nie możliwe, by przeżył po tak silnej Kamehameha Ojca.
I:Wszystko by było cudne i piękne, gdyby nie to że to byt klon.
T:Jak to klon?
Got:To znaczy że gdzieś jeszcze żyje oryginał?
I:Tak, i najprawdopodobniej jest jeszcze bardziej silniejszy.
SG:Niesamowite.
I:Goku-san, jeśli wyjdę ze szpitala, to chciałbym jeszcze z panem potrenować.
SG:Jasne. Ale pierw lepiej się wykuruj, bo ten trening będzie jeszcze cięższy niż poprzedni.
I:Ma się rozumieć.
Wszyscy pogadali sobie jeszcze trochę na błahe tematy i a następnie wrócili do swoich obowiązków. Ikari po kilku godzinach zrobił się głodny, więc postanowił wybyć do jakiegoś baru. Żeby go nikt nie zauważył, nałożył na siebie czarny płaszcz, a na głowę kaptur. Po przejściu jakiś 300 metrów natrafił na jakąś pizzerie, do której bez zawahania wszedł.
Ku(Kucharz):Witaj chłopcze, co ci podać?
I:Po proszę, 6 dużych pizzy.
Kucharza nieco zaskoczyło zamówienie, ale postanowił je przygotować. Po jakiś 45 minutach, podał chłopcu zamówienie, ten w mgnieniu oka zaczął je pochłaniać. Po zjedzeniu od razu wrócił do szpitala. Miał szczęście, że nikt go nie odwiedził i nie przyłapał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz